Ile kilometrów trzeba przejść, żeby odnaleźć szczęście? 

     Opowiem Wam dzisiaj historię pod tytułem “Ile kilometrów trzeba przejść, żeby odnaleźć szczęście?”. To historia pewnej dziewczyny, która postanowiła spełnić swoje największe marzenie – wyruszyć w bardzo długą podróż pieszo. Od wszystkich, którzy szli już tą drogą słyszała same plusy i kiedy wyruszyła w drogę to rzeczywiście one były. Kiedy ludzie widzieli muszlę na jej plecaku, życzyli jej “Dobrej drogi!”, kiedy butelka zaczynałam robić się pusta to dokładnie w tym samym momencie pojawiało się źródło z wodą, ludzie spotkani po drodze byli naprawdę różnych narodowości, ale wszyscy jakoś umieli się dogadać.

     Jednak po drodze okazało się, że nie jest ona taka łatwa, że kiedy jednego dnia przeszła pieszo 47 kilometrów – to następnego dnia umierała. Kiedy przez cały dzień nie mogła znaleźć miejsca do spania i w końcu znalazła idealną polanę to w nocy obudziły ją dziki. Kiedy przez 3 dni nie mijała po drodze żadnego otwartego sklepu to zaczęły smakować jej nawet kwaśne, niedojrzałe winogrona. Kiedy na jej nodze pojawił się kilkunasty odcisk to idąc nie myślała się o bólu, bo on po prostu był. Kiedy szła w deszczu przez kilka dni to nie myślała o tym co ma suche – bo nie miała nic.

   Gdy doszła do celu swojej podróży zauważyła, że Santiago de Compostela to najszczęśliwsze miasto na świecie. Dlaczego? Bo wszyscy przyszli tam pieszo i wszyscy płaczą z radości. Ona także poczuła to co oni i także płakała, ale zapragnęła iść dalej do tak zwanego “krańca świata”. Ludzie nazywają go tak – bo nic tam nie ma. I rzeczywiście – nic tam nie ma! Kiedy doszła do miejsce w któym nie ma nic zrozumiała, że po drodze odnalazła szczęście.

    W tej historii nie było mędrca, mędrcem była za to sama droga, która nauczyła ją żeby cieszyć się chwilą, doceniać to co ma, zauważać małe rzeczy, nie przejmować się trudnościami tylko akceptować je i wyciągać z nich lekcje. Tą dziewczyną byłam ja – prawie 3 lata temu i śmiem twierdzić, że było to najlepsze doświadczenie w moim życiu. Wiem, że kiedyś tam wrócę i wtedy nie będę liczyć kilometrów – bo wtedy było ich 1122. Bo równie dobrze można przejść zero kilometrów i zrozumieć to samo.

    Chcę zostawić Was z myślą, że do szczęścia tak naprawdę niewiele potrzeba, wystarczy po prostu zauważyć i docenić to co się ma, te małe momenty z których składa się życie. Cele w naszym życiu są ważne, by wiedzieć dokąd zmierzamy – jednak ważniejsza jest sama droga, to jak zmierzamy, czego doświadczamy, kto spotykamy po drodze oraz kim się stajemy dzięki niej.